wtorek, 17 grudnia 2013

Raz na wozie, raz pod wozem

Wracamy do Prokocimia. Nagle zapadła decyzja, że mamy dodatkowe cykle we wlewach, że chemia doustna za słaba. Z Warszawy przyszło zlecenie wykonania rezonansu mózgowia. Czyli jeszcze nie wiadomo czy się da operować, czy ktoś się podejmie.

A ja od dwóch dni płakałam bo miałam złe przeczucia. Czyli jednak rezonans pokazał coś czego się baliśmy. Nie lubię tego słowa, więc go nie napiszę... nie lubię jak dzieci wracają do szpitala po leczeniu... a znowu ktoś wrócił, ktoś inny nawet nie wyszedł... "Proszę przyjść po świętach" , ale my decydujemy się już...

Zamawiam więc choinkę, pierniczki już upiekłyśmy, trochę sprzątnę (ważniejsza modlitwa). Pomyślę jak tu zorganizować Jagódce urodziny w szpitalu. Jak zrobić, żeby Helenka poczuła magię Świąt. Może wyjdziemy na Wigilię. Oby.
Dobrze że to dzisiaj Helenka ma występ w przedszkolu. Będzie śpiewać kolędy z zespołem "Perełki". Tak pięknie śpiewa...





sobota, 7 grudnia 2013

Mikołajów sześć

Jagoda ciągle w szpitalu. Ciężki czas. Wtorek, środa przepłakana. Już sama nie wiem co jest. Raz słyszę, że wodogłowie, że może zastawka konieczna, potem że odczyn po radioterapii. W międzyczasie odetchnęłam z ulgą bo opuchlizna zeszła i opis tomografii wskazywał, że tych płynów tak dużo nie ma. Miałam nadzieję, że to może zatoki. Ale dziś w nocy znowu wymiotowała. Jagoda jest w trakcie konsultacji z neurochirurgiem w Warszawie co do ewentualnego wycięcia guza. Zlecił rezonans, więc może to nam wyjaśni przyczynę obecnego stanu.

Mimo że to ciężki czas, to nie chcę pisać tylko o rzeczach smutnych.
Kto z Was spędził kiedyś z dzieckiem 6 grudnia na oddziale onkologicznym ???? Chciałoby się rzec: "warto tego doświadczyć"! Koło południa zaczęła boleć mnie głowa, a łóżko Jagody, mój fotel (nowy, niebieski - ale to temat na oddzielnego posta!) i dostępny dla nas 1 metr kwadratowy podłogi, był zawalony paczkami. Mikołajów było chyba pięciu. Mijali się w drzwiach, gonili między pokojami. Był moment, że jeden był w sali 36 a drugi 40. Oczywiście każdy ze swoimi pomocnikami i każdy prawdziwy, choć różnej maści i gabarytów. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia choćby telefonem, ale na fejsbukowej stronie "Drużyny szpiku" znalazłam to:

Z Magdą Steczkowską na krakowskiej onkologii

Pani Magda Steczkowska zaśpiewała kolędy, więc zrobiło się miło i już świątecznie. Jagoda goniła ją po korytarzu, bo rozdawała cukierki z koszyczka (zresztą widać na grupowym zdjęciu czym jest żywo zainteresowana) .
W między czasie udzieliłam  "wywiadu" do Radia Kraków: ..że tak, że miło i coś tam jeszcze. 
Ostatni Mikołaj walnął dwie gafy, więc zrobiło się już całkiem wesoło: "gratuluję Wam, że tu przybyliście" i coś w stylu " spotkajmy się tu za rok!" ;)

Jagoda dostała kuchnię, kucyki, lalkę barbi, kopę cuksów (i jak tu utrzymać rygor bezcukrowy???) ,puzzle, pluszaki...A Mikołaja prosiła tylko o dinozaura! W domu czekają jeszcze inne prezenty. Totalne szaleństwo, nie ogarniam.
Był też całkiem tajemniczy i anonimowy Mikołaj. Dziewczynki dostały dwie, cudne szkatułki ręcznie robione z listami od elfów: Patryka i Jasia. To chyba całkiem prawdziwy Mikołaj, bo nawet ja nie wiem kto go przysłał (znalezione pod drzwiami przez moją mamę :)
I taki to był wariacki dzień, a wiem że jakieś sanie jeszcze do nas jadą...
Dziś natomiast chwila mikołajkowa z Helenką (Jagódka z babcią w szpitalu). Byliśmy u cioci Kasi, bo tam też się jeden taki zapowiedział. Wołają na niego Amigo ( kto zna, ten wie :) Szkoda tylko, że Jagódki nie było z nami...



ps. będą jeszcze zdjęcia